Znany w szerokim kręgu pisarzy, poetów, artystycznej śmietanki towarzyskiej jak i pośród leśników, związków i stowarzyszeń grzybiarzy, fanów jodeł świerków, modrzewi i limb wracał ze spotkania półliterackiego Marek Żelechowski zwany gajowym Boruchą. Spytacie dlaczego go tak nazywano? Bo ... Wiadomo o co chodzi :D. Cień świadomości rzeczywistości, który mu pozostał tego poranka pozwolił mu na minięcie bardzo rozległym okręgiem grupy miejscowej żulerki, która pod sklepem czaiła się aby skroić właśnie takich ledwo ciepłych obywateli. Marek widząc patrol straży miejskiej i policji zdołał wypowiedzieć zwięzłe wyrażenie o wy ch.., otrzeźwił go nieco fakt, iż patrol skierował się w jego stronę grożąc mu palcem. Jednak zgubił ich w tłumie maskując się pośród zaspanej górniczej gawiedzi, która właśnie udawała się na ranną zmianę do kopalni odkrywkowej węgla kamiennego. Nie zważając jednak na aktualne niedogodności Marek ruszył dalej odwiedzając po drodze kiosk, gdzie na pierwszej tapecie leżała codzienna szmatława gazeta. Na ostatniej stronie widniało zdjęcie nawalonego w 3d Marka obmacującego jakąś małolatę pod tutejszą dyskoteką. Zbystrzał wnet Marek orientując się że albo ktoś go robi w babmbuko albo to fotomontaż. Z nieco podniesionym ciśnieniem udał się na pobliski przystanek PKS, gdzie czekała sympatyczna ciemnowłosa dupeczka. I tak oto gajowy Borucha dołączył do pasażerów sławetnego PKSu i znalazł się mimochodem na imprezie, na której Aneta testowała wszystkich pasażerów autobusu. Nadeszła kolej na gajowego... Długo nie poruchał, ale jego historia wynagrodzi wam wszystko :)