Dzień jak każdy inny. Niebo niebieskie, trawa zielona, słońce na niebie, łatwe do wyrwania dupy wychodzące na spacer ze swoimi psami, gówniarze chowający się po okolicznych parkach z browarami. Nic nie zapowiadało, że może wydarzyć się coś szczególnego. A jednak tego dnia nasz egzaminator stanął przed nie lada wyzwaniem. Innym niż zwykłe, które można spotykać na swojej drodze w swoim codziennym, szarym życiu. Tym razem chodziło o przeegzaminowanie osoby, której się nie spodziewał. Znudzony jeżdżeniem ze starymi babsztylami lub nachalnymi pedałami nie mógł przypuszczać, że trafi na całkiem ładną i nieśmiałą Ewelinę. Egzamin zaczął się tak samo jak zaczyna się każdy inny... od wyregulowania fotela, ustawienia lusterek i zapięcia pasów. Po egzaminowanej nie było widać krzty zdenerwowania. Niczym rasowy kierowca pokonywała ślepe uliczki, przejeżdżała skrzyżowania w czasie sygnalizowania światła czerwonego przez sygnalizator S5 i przekraczała dozwoloną prędkość. Jednak pod koniec jazdy, zapatrzywszy się na rozporek egzaminatora, zamiast czwórki zaciągnęła ręczny. Nic nie zapowiadało, że egzamin zostanie zaliczony pozytywnie. Z ust egzaminatora poleciało srogie "oblałaś". Zrozpaczona dziewczyna nie wytrzymała. Z jej oczu poleciały łzy. Przysięgła, że zrobi wszystko aby zdać. Egzaminator długo się nie zastanawiał. Pomyślał wtedy o haśle, które męczyło od kilkunastu dni jego sumienie - "Każdy marzy o lodzie w skodzie". Ewelina szybko odnalazła wielką, sterczącą i błyszczącą pytę, która tylko czekała na to, by ją uwolnić z rozpora. Samoistnie jakby zrozumiała czego pragnie kutas egzaminatora. W oczy rzucało się jej obycie z fiutem i niebywałe doświadczenie. To zapewne nie jest jej pierwszy egzamin - pomyślał egzaminator. Laska została wydmuchana, wystukana i zerżnięta tak, że aż leciały wióry. No i oczywiście za kilkanaście dni może odebrać wymarzone prawko. Na szczęście rozporządzenie Ministra Infrastruktury "w sprawie szkolenia, egzaminowania i uzyskiwania uprawnień przez kierujących pojazdami, instruktorów i egzaminatorów" nakazywało używanie kamer, które zarejestrowały całe to zdarzenie. W ten sposób egzaminatorowi pozostała pamiątka, którą dzisiaj może się podzielić.