Nasze pyty zaczęły swędzieć już od rana. Nie wytrzymaliśmy i wbiliśmy się na zakopiankę. Tak nas kuśki zaswędziały, że mieliśmy opcję aby wyrwać cokolwiek co się rusza... potwór nie potwór - byle był otwór!!! Ku naszemu zdziwieniu trafiliśmy na nie byle co. Iwonka jechała do rodziny do Zakopca, ale zmarzniętej laseczki nikt nie chciał zabrać na pokład swojego dyliżansu. Zdesperowana wypisała nawet kartkę że zrobi lodzika za podwiezienie.. spoko.. Zakopane w sumienie jest aż tak daleko a nasze wacki same z siebie zaczęły wychodzić ze spodni!!!! Tak nam się chciało pykać... Po bardzo sympatycznej solówce Iwonka zeszła do parteru ;))....