Wyrwałem dziś w Szczecińskie strony zaczerpnąć świeżego, morsko-wiejskiego powietrza. Przejeżdżając z wioch do wiochy natknąłem się na autostopowiczkę krzątającą się bez celu tak na prawdę... Podwiozłem ją.. a ona odwdzięczyła mi się przewodzeniem po tutejszych terenach zielonych.. sytuacja jak grom z jasnego nieba zaczęła się rozkręcać i nie wiem jak i kiedy jej usta znalazły się naglę między moimi kolanami. Było bardzo sympatycznie aż do czasu... kiedy naszedł nas pastuch żeby wypuścić krowy na spacer... ale nic to ... koniec zwieńczyliśmy na ubocznym skraju drogi ;)....